Newsletter Zwierzęta

Niedziela, 22 czerwca 2025

Robert Jurszo
dziennikarz działu Nauka, Klimat i Zdrowie

Google King's Cross to londyńska siedziba jednego z pięciu największych - obok Amazona, Mety, Apple'a i Microsoftu - Big Techów. Dach obliczonego na 7 tys. pracowników i wartego miliard funtów supernowoczesnego wieżowca jest pokryty kaskadowym ogrodem, którego pierwszy poziom znajduje się na siódmym, a ostatni na 11. piętrze.

Według informacji podanych przez "Guardiana" do stworzenia tej wysokościowej oazy zieleni wykorzystano 40 tys. ton ziemi oraz 250 drzew. Ogród został bowiem zaplanowany nie tylko jako miejsce wypoczynku i rekreacji - jest tu m.in. basen i strefa fitness - ale również jako hotspot wielkomiejskiej bioróżnorodności. Ma być atrakcyjnym siedliskiem dla pszczół, nietoperzy, ptaków oraz motyli.

A co najmniej jedno zwierzę wprowadziło się tam nieproszone - lisy.

Lis na 11. piętrze

O sprawie pierwszy poinformował lokalny portal "London Centric", do którego dotarły pogłoski o niepożądanych lokatorach. Rzecznik Google udzielił dziennikarzowi wymijającej odpowiedzi: „Widoki lisów na placach budowy są dość powszechne i nasza inwestycja King's Cross nie jest wyjątkiem. Chociaż lisy były sporadycznie widywane na placu budowy, to ich pojawienie się było krótkie i miało minimalny wpływ na trwającą budowę".

Sprawa wydaje się mieć dalszy ciąg, ponieważ rozmówcy, do których z kolei dotarł "Guardian", podkreślali, że budynek został skolonizowany przez lisy jeszcze na dość wczesnym etapie budowy i to już trzy lata temu. A teraz rude drapieżniki upodobały sobie zielony dach, w którym kopią nawet nory.

Czym się żywią w takim egzotycznym miejscu? Początkowo mogły być dokarmiane przez robotników, bądź korzystać z resztek pozostawionego przez nich jedzenia. Nie pogardzą też szczurem czy innym gryzoniem, z których wiele pewnie też kopie tunele w pulchnej glebie ogrodu King's Cross.

Nie są to pierwsze lisy, które zadekowały się w biurowcu.

W 2011 r. udało się wyeksmitować zwierzę z najwyższego budynku w Wielkiej Brytanii - mierzącego ponad 309 m ikonicznego wieżowca The Shard w Londynie. Lisa, którego rezydenci budowli zdążyli już polubić, a nawet nadać mu imię, odłowiono na ostatnim, 72. drugim piętrze, wtedy jeszcze nieukończonego budynku.

Lisy jak koty

Lisy w Londynie są powszechne niemal tak, jak u nas koty. Można je spotkać w przydomowych ogrodach, parkach, ulicach i, no właśnie, budynkach.

Jak mówiła "Wyborczej" dr hab. Dagny Krauze-Gryz z samodzielnego Zakładu Zoologii Leśnej i Łowiectwa Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW), lisy utworzyły kolonie w brytyjskich miastach już w latach 20. i 30. XX w. Sprzyjała temu szeregowa zabudowa z dużymi ogrodami.

Uliczne brytyjskie lisy zaczęły też zmieniać swoje społeczne zachowania. O ile na obszarach leśnych czy wiejskich preferują życie samotnicze, jedynie na okres rozrodu i wychowania młodych łącząc się w pary, to w miastach tworzą większe grupy złożone nawet z kilku dorosłych osobników.

Z czego to wynika? Z większego zagęszczenia przy braku wolnych terytoriów. - Młode, które po osiągnięciu dojrzałości powinny opuścić rodziców i poszukać sobie miejsca do życia, zostają z rodzicami, by pomagać w wychowaniu młodszego rodzeństwa - tłumaczyła dr hab. Krauze-Gryz.

Lis mieszczuchem

Takie wielopokoleniowe lisie rodziny zaobserwowano również w Warszawie, gdzie w ostatnich latach przeprowadzono pierwsze duże badanie miejskich lisów w Polsce.
Naukowcy z SGGW szacują, że w stolicy żyje 500 tych psowatych. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu występowały jedynie w peryferyjnych częściach miasta oraz nad Wisłą. Dziś - choć rzadko - widuje się je nawet w centrum. Choć wciąż wolą się trzymać Lasu Kabackiego czy ogródków działkowych i trudniej dostępnych fragmentów wybrzeża Wisły.

Dziś lis - obok dzika - jest ssakiem, który bardzo intensywnie kolonizuje polskie miasta, znajdując tu dogodne warunki do życia. W Łodzi jest stałym gościem śródmieścia, a w Szczecinie widywano go już w centrum ponad 20 lat temu.
Nie oznacza to, że jest bardziej lubiany. Lisy miejskie w Polsce są wciąż czasem "redukowane", czyli po prostu zabijane.

Miasto wielu gatunków

Mam nadzieję, że z czasem skończymy z tą praktyką. Jeśli miasta mają sprostać wyzwaniu globalnego ocieplenia, będą musiały więcej energii włożyć w tworzenie i poszerzenie terenów zielonych. A te są atrakcyjne nie tylko dla nas, ale i dla lisów, dzików i wielu innych gatunków.

A to sprawi, że z czasem będziemy musieli opracować inne metody zarządzania dzikimi zwierzętami w miastach niż uśmiercanie. Te ostatnie przestaną być po prostu skuteczne.

"Bez względu na to, czy zwierzęta kochamy, czy je nienawidzimy, czy się ich boimy, będziemy musieli przywyknąć do współżycia z rosnącymi populacjami dzikich gatunków" - uważa historyk i dziennikarz Bez Wilson, autor książki "Miasto i dżungla. Jak natura wrosła w cywilizację".

Podpisuję się pod tym obiema rękami.

PROSTO Z NATURY

Samce pawianów roztaczają parasol ochronny nad córkami
Oprócz ludzi, bardzo niewiele ssaków otrzymuje opiekę od swoich ojców. Ale kiedy gatunki to robią, może to przynieść korzyści ich dzieciom.
CZYTAJ WIĘCEJ

PO SĄSIEDZKU Z PTAKAMI

ZIEMIA DLA WSZYSTKICH?

SŁODZIAKI TYGODNIA

Przeplatka atalia kocha swoją małą ojczyznę
Choć zdarzają się osobniki, które ciągnie do dalszych wędrówek. Te przez całe swoje życie pokonują dystans dwóch kilometrów.
CZYTAJ WIĘCEJ

REKOMENDACJE DLA CIEBIE