Kilka dni temu na lotnisku w Budapeszcie pojawiły się nowe sizery Wizz Aira na bagaż podręczny. Oprócz dokładnego badania wymiarów mają one wbudowaną wagę, która wskazuje czy przypadkiem nie zabraliśmy na pokład zbyt wielu rzeczy.

Intensywne kontrole bagażu podręcznego pasażerów Ryanaira to jeden z najgorętszych tematów ostatnich miesięcy. Sprawa jest na tyle paląca, że zainteresował się nią nawet UOKiK. Czy wkrótce podobną praktykę zmasowanych kontroli wprowadzi też Wizz Air? Na razie węgierski przewoźnik zainstalował pierwsze kompletnie nowe sizery na lotniskach, które nie tylko mierzą wymiary, ale też… ważą nasz bagaż.

Jeden z czytelników przesłał nam zdjęcia i film takich nowych miarek, które kilka dni temu pojawiły się na lotnisku w Budapeszcie. Jak widzimy na załączonym filmie, jest to elektroniczny sizer, który mierzy i waży zarówno mały jak i duży bagaż podręczny pasażerów. Czy takich sizerów będzie więcej? Z tego co udało nam się ustalić, taki jest plan – kolejny ma być już podobno zainstalowany na lotnisku w Wiedniu, choć nie udało nam się tego zweryfikować.

Trudno na razie dywagować czy oznaczać to będzie też zwiększenie liczby kontroli. Na pewno takie sprawdzanie wagi i wymiarów będzie w takich miarkach dużo prostsze i szybsze, więc nie można tego wykluczyć. Tym bardziej, że węgierska linia już jesienią ubiegłego roku informowała, że planuje zintensyfikować liczbę kontroli na lotniskach.

...

Kolejne linie zawieszają połączenia na Bliski Wschód. Wojna paraliżuje lotnictwo pasażerskie

Po amerykańskim ataku na irańskie instalacje nuklearne Iran grozi zamknięciem Cieśniny Ormuz. Linie lotnicze zawieszają loty do państw Zatoki Perskiej, a Europie grozi kryzys paliwowy w szczycie sezonu wakacyjnego. Lotnictwo może stanąć w obliczu paraliżu.

Konflikt zbrojny pomiędzy Izraelem i Iranem trwa już od ponad tygodnia. Wczoraj (22.06) wszedł w jednak w zupełnie w nową fazę za sprawą amerykańskiego ataku na irańskie instalacje nuklearne. Eskalacja jeszcze bardziej zdestabilizowała i tak już niepewną sytuację w regionie i zmusiła część przewoźników do zawieszenia połączeń do krajów Zatoki Perskiej.

Swoje operacje w regionie najbardziej ograniczył British Airways. Przewoźnik ze Zjednoczonego Królestwa poinformował o zawieszeniu połączeń do Dubaju, Dohy oraz Bahrajnu. Wstępnie ogłoszono, że loty zostaną wstrzymane aż do końca czerwca, choć linia zaznacza, że sytuacja jest dynamiczna i może się zmienić nawet w ciągu najbliższych kilku godzin, dlatego zachęca pasażerów do sprawdzania komunikatów.

Kryzys dotknął również m.in. Singapore Airlines, Air France, KLM, United Airlines oraz Air Canada – te linie również zawieszają lub zmieniają trasy z powodu ograniczeń w przestrzeni powietrznej i obaw o bezpieczeństwo samolotów w rejonie Iranu, Iraku, Syrii i Izraela. Zarówno wczorajszy, jak i dzisiejszy rejs do Rijadu odwołały również Polskie Linie Lotnicze LOT - nasz narodowy przewoźnik nie poinformował jednak jak na razie o tymczasowym zawieszeniu tras do stolicy Arabii Saudyjskiej i Dubaju.

Niepewna sytuacja wpływa również na funkcjonowanie największych przewoźników z krajów arabskich. Opóźnienia notują rejsy Emirates, flydubai, Etihad czy Qatar Airways. Wszyscy przewoźnicy apelują o sprawdzanie na bieżąco komunikatów i statusów swoich lotów.

Zamknięta przestrzeń powietrzna nad regionem

Od początku konfliktu dla cywilnego lotnictwa całkowicie zamknięta pozostaje przestrzeń powietrzna Iranu. Samoloty pasażerskie omijają także Irak, Jordanię, nad którymi przelatują rakiety oraz będący stroną konfliktu Izrael. W tej sytuacji znacznie ograniczone są korytarze dostępne dla samolotów pasażerskich łączących Europę z Azją. Przypomnijmy, że z powodu trwającej wojny całkowicie zamknięta jest też przestrzeń powietrzna Ukrainy, a nad Rosję i Białoruś nie mogą wlatywać przewoźnicy z Unii Europejskiej. Obecnie cały ruch lotniczy odbywa się wąskim przesmykiem nad Azerbejdżanem lub drogą okrężną nad Egiptem, co znacznie wydłuża czas podróży.

...

All inclusive w Chorwacji. Dobre jedzenie, problem z transferem i… absurdalne ceny

Przez lata w Chorwacji królowały przede wszystkim królowały prywatne kwatery i kameralne pensjonaty. Dlatego też baza hotelowa nie jest tak bogata, jak chociażby w Turcji czy Egipcie. Większe resorty można było policzyć na palcach jednej ręki – a jeśli już powstawały, to niemal wyłącznie na Riwierze Makarskiej.

Wszystko zmienił jednak boom turystyczny ostatnich sezonów. Wraz z rosnącym zainteresowaniem wakacjami nad Adriatykiem, na wybrzeżu zaczęły bowiem powoli wyrastać nowoczesne hotele i komfortowe resorty z basenami, animacjami dla dzieci i ofertą all inclusive – czyli dokładnie tym, czego szukają turyści przyzwyczajeni do wypoczynku w śródziemnomorskich kurortach.

Jak wygląda baza hotelowa w Chorwacji?

Szukanie na mapie chorwackich kurortów przypominających Antalyę czy Hurghadę może jednak zakończyć się niepowodzeniem. Nad Adriatykiem nikt nie budował bowiem od podstaw miast z setkami nowoczesnych hoteli i ogromnych kompleksów turystycznych. Duże resorty zostały rozrzucone po całym wybrzeżu i w miarę dyskretnie wkomponowane w naturalny krajobraz oraz istniejącą zabudowę.

Chorwackie hotele są też zdecydowanie mniej krzykliwe. Nie znajdziemy tu ogromnych aquaparków z kilkunastoma zjeżdżalniami, wielkich parków rozrywki czy całodobowych imprez przy basenie. Nie oznacza to jednak, że będziemy się nudzić — w większości przypadków na gości czeka kilka basenów (także tych krytych), strefy wellness z saunami i jacuzzi, a do tego oferta zabiegów SPA. No i obowiązkowo prywatny dostęp do plaży.

Co oferuje all inclusive w chorwackich hotelach?

Wizz Air szuka ochotników, którzy dobrowolnie zrezygnują ze swojego lotu. Ale warunki są skandalicznie słabe

Węgierska linia chce stworzyć listę „elastycznych pasażerów”, którzy będą gotowi do odstąpienia swojego miejsca w przypadku wystąpienia overbookingu. Propozycje dla potencjalnych ochotników linia składa z wyprzedzeniem, ale warunki, jakie oferuje „landrynka”, są raczej kiepskie. Zwłaszcza w sytuacji, gdy porównamy je do innych przewoźników.

Overbooking to prawdziwa zmora pasażerów, zwłaszcza w szczycie sezonu letniego. Proceder sprzedawania zbyt dużej liczby biletów w stosunku do liczby miejsc w samolocie może dogłębnie rozwalić nasze podróżnicze plany, jednak jest w pełni legalny, a linie lotnicze tłumaczą się przy tym prostą statystyką. Wynika z niej, że i tak nie wszyscy podróżni z ważnymi biletami ostatecznie docierają na lotnisko. Realia są więc brutalne – liniom opłaca się zaryzykować ewentualne dodatkowe koszty związane z overbookingiem, bo szansa, że to zjawisko nie wystąpi, jest spora. Gorzej, że nie zawsze tak jest, a że potencjalni pasażerowie stracą zamówione noclegi i będą musieli zmieniać plany – kto by się tam przejmował? Na pewno nie przewoźnicy.

Linie lotnicze próbują nieco cywilizować overbooking, szukając potencjalnych ochotników wcześniej. Licząc, że perspektywa otrzymania kilkuset złotych czy noclegu w hotelu sprawi, że znajdą się chętni, którzy bez problemu zgodzą się na wylot np. następnego dnia. Jedną z takich linii jest Wizz Air, który też zaczął wysyłać takie informacje pasażerom z wyprzedzeniem. Jednak jak czytamy w brytyjskim „Independent”, warunki te nie są zbyt…atrakcyjne.

„Czy jesteś elastyczny, jeśli chodzi o daty wylotu? Czy rozważyłbyś dołączenie do naszej listy ochotników gotowych na wylot późniejszym lotem, gdyby okazało się, że na twoim locie nie ma wystarczająco dużo miejsc?” – wiadomość tej treści wysyła Wizz Air do pasażerów lotów, gdzie dochodzi do overbookingu.

Co oferuje Wizz Air? Linia kusi pasażerów… voucherem o wartości 100 euro do wykorzystania na przyszłe loty na pokładach węgierskiego przewoźnika oraz oczywiście przebukowaniem na następny lot. To bardzo słabe warunki, bo w przypadku niewpuszczenia pasażera na pokład linia lotnicza powinna nam zapłacić odszkodowanie od 250 do 600 euro (w zależności od długości trasy), a w przypadku klasycznego overbookingu takie stawki i profity są znacznie lepsze u innych przewoźników. Kilkanaście dni temu opisywaliśmy kilka takich przykładów na łamach Fly4free.pl – poszukująca ochotników w taki sam sposób linia Brussels Airlines oferowała chętnym 250 euro w gotówce, nocleg w dobrym hotelu i bilet na lot następnego dnia rano.

...

Już w najbliższym sezonie zimowym Emirates będzie mógł zwiększyć liczbę lotów do Warszawy poprzez dodanie drugiej rotacji dziennie.

Emirates otrzymał sloty, który upoważniają do obsługi drugiej dziennie rotacji pomiędzy Lotniskiem Chopina i Dubajem - wynika z raportu slotowego dla Lotniska Chopina. Przewoźnik z zatoki perskiej uzyskał 308 dodatkowych slotów w Warszawie, dzięki czemu już w najbliższym sezonie zimowym będzie mógł dwukrotnie zwiększyć podaż miejsc na trasie do Lotniska Chopina - z 110 880 do 221 760.