„Jeśli zadajesz się z diabłem, pewnego dnia podąży za tobą do domu” słyszy od ojca pastora Sammy. Mężczyzna tak przestrzega go przed bluesem, a nas przed wszystkim, co wydarzy się w filmie „Grzesznicy”.
Produkcję, która zdobyła szturmem kina i zarobiła niebagatelne 48 mln dol. tylko w weekend otwarcia, możecie obejrzeć już na platformie Max. Reżyser Ryan Coogler („Czarna pantera”) zabiera nas do Delty, kolebki bluesa i rozlicza rachunek krzywd. W centrum akcji są bliźniacy Smoke i Stack (Michael B. Jordan w podwójnej roli), którzy wrócili właśnie w rodzinne strony, do Clarksdale w stanie Missisipi. Kupują stary tartak i przerabiają go na tzw. juke joint – czyli lokal z muzyką, alkoholem i hazardem dla czarnej społeczności. Kompletowanie załogi staje się dobrą okazją do poznania lepiej realiów przesiąkniętego rasizmem Południa i skomplikowanej przeszłości braci.
Historia powoli się rozkręca, a reżyser umiejętnie buduje swoją narrację. Z dramatu społecznego płynnie przenosi nas w objęcia bliższe krwawej jatce z wampirami doprawionej humorem w stylu „Od zmierzchu do świtu” Roberta Rodrigueza. Skąd wampiry? Oczywiście, zwabił je blues.
Michael B. Jordan jest świetny w obu rolach głównych, ale uwagę przyciąga też Hailee Steinfeld jako pewna siebie Mary – kochanka, którą przed wyjazdem porzucił jeden z braci. Większość z was kojarzy tę aktorkę pewnie z głównej roli w marvelowskim „Hawkeye” (Disney+).
Ja polubiłam ją, oglądając „Dickinson” (Apple TV+), serial luźno inspirowany życiem pisarki Emily Dickinson. To bardzo niekonwencjonalna biografia – pisarka rozmawia w niej ze śmiercią i twerkuje do Lizzo. Jej twórcy podeszli do tematu niezwykle kreatywnie i podobnie jak Coogler stworzyli coś niepowtarzalnego. W świecie pełnym franczyzn i odgrzewanych kotletów to duża wartość.