Opowieść będzie intymna i prywatna, ale z założeniem, że to, co prywatne – jak wiemy od feministek – jest polityczne. Lata temu, już wiele lat po urodzeniu dziecka, postanowiłam przerzucić się z antykoncepcji hormonalnej w tabletkach na wkładkę domaciczną – perspektywa była kusząca, nie chciałam już mieć więcej dzieci, a wkładka gwarantowała kilka lat spokoju. Umówiłam się na założenie jej. Lekarka nie zająknęła się, że zabieg – szybki, kilkuminutowy – może być bardzo bolesny i że może mi zaproponować znieczulenie. Usłyszałam, że mogę poczuć dyskomfort. Na fotelu, podczas zabiegu, zemdlałam z bólu. Nie chcę nikogo zniechęcić ani straszyć – miliony kobiet noszą wkładki IUD i się nie skarżą. Zresztą już słyszę uchem duszy chór kobiet, które zakrzykną – „Co za bzdury! Mnie nic nie bolało!" Ale jest też wiele kobiet, które wspominają ten zabieg, przeprowadzony bez znieczulenia, jako horror. Odkryłam to całkiem niedawno, trafiłam w internecie na masowy kobiecy lament w tej sprawie.
Podobne doświadczenie miałam podczas mammografii, na którą udałam się profilaktycznie, jako nowoczesna kobieta, która dba o zdrowie. Znów nikt mnie nie uprzedził, że badanie to jest bolesne. W pewnym momencie byłam wręcz pewna, że maszyna się zepsuła i zgniecie mi pierś na amen. Ból był koszmarny! Wrzasnęłam na cały gabinet.
Zmierzam do tego, że nadal jest tak, że nasz ból jest lekceważony. Napisano już na ten temat dużo i wiele się zmienia, ale nadal jest tak, że gdy kobieta mówi, że ją boli, to słyszy, że przesadza. Gdy mówi, że nie ma siły ruszyć ręką i nogą – słyszy, by się wyspała. Gdy ją ściska w gardle – słyszy, że jest histeryczką.
W tym numerze przeczytacie dwie takie opowieści. Pierwsza to tekst o kobietach cierpiących na miastenię – chorobę autoagresywną, której objawem jest nużliwość. Drugą historię opowiada bohaterka z naszej okładki – Joanna Talewicz, która pierwszy raz głośno mówi o tym, że przez prawie 30 lat towarzyszy jej ból.
Niesamowicie o doświadczeniu życia z bólem i cierpieniem na co dzień napisała Hilary Mantel w swojej autobiografii „Duchy zostają". Mantel pisze o życiu z endometriozą, długo niezdiagnozowaną, dziwnie leczoną, ignorowaną przez lekarzy latami. Polecam tę poruszającą lekturę wszystkim – ten dziennik cierpienia fizycznego i psychicznego jest chyba najpełniejszą relacją w tej sprawie, jaką czytałam.
Dyskomfort czuję, gdy mnie ukłuje komar lub przytnę sobie skórę zamkiem błyskawicznym. Gdy kobieta mówi, że ją boli – uwierzcie jej.
Miałaś podobne doświadczenia? Napisz do nas: listy@wysokieobcasy.pl