Czy to źle? To zależy. Na przykład Holandia jest tak bardzo wydajna w produkcji rolnej, że produkuje więcej mleka niż Polska, mając siedmiokrotnie mniej rolników, i zarabia na tym bardzo dobrze. Na wytwarzaniu prostych rzeczy da się dobrze zarabiać, jeżeli robi się to bardzo wydajnie, i Polska ma jeszcze sporo miejsca, by zwiększać wydajność wytwarzania. Ale oczywiście Holandia ma też inne silne strony, których nam może brakować. Jest to morski kraj handlarzy, świetnie połączony sieciami relacji z całym światem, a w historii to handlarze spijali zawsze najlepszą śmietankę finansową. Jest to też kraj posiadający bardzo zaawansowane własne technologie, bez których świat nie może się obyć: na przykład technologie produkcji półprzewodników.
Jak wzmocnić Polskę w tych dziedzinach, w których mamy braki? Ponieważ tekst wychodzi od przemówienia prezydenta, a prezydent jest historykiem, odwołam się do przykładu historycznego. Polska podejmowała w swojej historii wiele prób wzmożonej industrializacji, mamy wielki bagaż do uczenia się. Ich historie opisał prof. Piotr Koryś w doskonałej książce „Pożegnanie z pańszczyzną”, którą wyróżniliśmy w konkursie "Pulsu Biznesu" na najlepszą książkę biznesową roku 2024.
Dwie z tych prób zasługują na szczególną uwagę: Kielce i Łódź. Obie były podjęte w podobnym czasie, w latach 20. XIX wieku, stanowiły jeden z pierwszych dużych zrywów ekonomicznych Polaków w reakcji na rewolucję przemysłową, a zakończyły się bardzo różnie.
W okolicach Kielc na bazie staropolskiego okręgu przemysłowego Stanisław Staszic inicjował duże inwestycje w produkcję hutniczą. Powstawały nowoczesne jak na owe czasy piece hutnicze i zakłady metalurgiczne, które miały stanowić fundament polskiego przemysłu ciężkiego. Równolegle Łódź przekształcała się w polski Manchester - rozwijający się dynamicznie ośrodek przemysłu tekstylnego, przyciągający kapitał i wiedzę zachodnioeuropejskich przedsiębiorców.
Oba projekty były wspierane przez Królestwo Polskie, ale ich efekty były odmienne. Pierwszy z nich zakończył się ostatecznie niewielkim sukcesem, drugi wielkim, przynajmniej w sensie ekonomicznym i jak na ówczesne warunki. Dlaczego industrializacja Kielc poszła słabo, a Łodzi dobrze? Rolę odegrało kilka czynników łącznie: dostęp do surowców, rynków zbytu, siły roboczej, kapitału i technologii. W Łodzi wszystko to zgrało się w korzystny sposób, miasto miało łatwe połączenia z rynkiem rosyjskim, przyjeżdżali do niego przemysłowcy z kapitałem i wiedzą, duża była dostępność robotników (czego późniejszy tragiczny obraz przedstawił Władysław Reymont w „Ziemi obiecanej”). W przypadku okręgu hutniczego wokół Kielc brakowało kapitału, surowców i dobrego dostępu do rynku.
Zbudowanie czegoś to jest tak naprawdę najmniejszy problem w procesie industrializacji. Największym problemem jest to, jak wpisać to, co się buduje, w krajowy i szeroki światowy system gospodarczy. To wymaga nie tylko kapitału, który częściowo może zapewnić państwo, ale też ludzi, wiedzy, technologii, a przede wszystkim eksperymentowania, szukania różnych możliwości. Kraje o największych sukcesach w industrializacji w XX wieku, jak Chiny czy Korea, które przeszły niespotykanie szybką drogę od biedy do rozwoju, wymuszały na podmiotach wspieranych przez państwo brutalną konkurencję, dużo inwestowały w wiedzę i rozwijały się głównie przez eksport.
Odwołam się do innego przykładu: amerykańskiej Tesli. Elon Musk często mówił, że jednym z największych wyzwań w rozwoju firmy było zorganizowanie łańcucha dostaw, który opisywał jako koszmar i kostkę Rubika. Kapitał fizyczny, który widzimy gołym okiem w krajach najbardziej rozwiniętych, jest jak czubek góry lodowej, pod spodem są sieci relacji, których nie widać, a które są najważniejsze.
Kapitał jest niezbędny i Polska potrzebuje dużych inwestycji, ale to jest – powtarzam – czubek góry lodowej. Wiele inwestycji się toczy i rozbudowuje, mamy coraz więcej dróg, coraz większe porty, będziemy mieli coraz więcej sieci kolejowych – to jest tzw. no-brainer. Natomiast dużo trudniej jest nam wykorzystać siłę państwa do zbudowania rynków zbytu dla własnych innowacyjnych towarów i usług, trudniej nam idzie finansowanie nauki na światowym poziomie, rozwijanie rynku kapitałowego, zarządzanie imigracją. Nasze państwo musi zacząć się wykazywać w tych dziedzinach.
Wracam do Piotra Korysia. Pisał on, że industrializacja w XIX wieku ogólnie szła nam słabo także dlatego, że nie mieliśmy własnego państwa. Państwa, które mogłoby wspierać określone branże i rynki na większą skalę. Nasze współczesne państwo słusznie zgłasza coraz większe ambicje, ważne tylko, by je dobrze kierunkowało. |